The Eternal Love – Moonrise 40

🎼 Ścieżka dźwiękowa: https://www.youtube.com/playlist?list=PLaZbrAbEvXFSRDxrZD54vmuoTaITqsKIq

🎵 Mans Zelmerlow – Fire In the Rain

The Eternal Love
💖

Moonrise 40

— Serio?! O stary! — Yukito odchylił się na krześle i uderzył dłonią w czoło.

— Oj to nic takiego — Mamoru pomachał przed sobą dłońmi — po prostu była zaspana no i ….

— Nie tłumacz się, tylko pogorszysz sprawę — powiedział Motoki i pociągnął długi łyk kawy.

— Serio was to nie rusza? — Yukito spojrzał na przyjaciół z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.

— Gdybyś znał Usagi, to byś zrozumiał — wyjaśnił Motoki.

— Na pewno tak bardzo przeżywała sytuację, że aż jej się w nocy śniło — westchnął Mamoru, zdając sobie sprawę, jak wrażliwa była jego narzeczona.

— Tym bardziej, że dobrze się trzymają z Seiyą, a jeśli do tego czuje się winna… — Motoki westchnął — oby szybko wyzdrowiał, bo już widzę, jak Usagi płacze po kątach.

— Ej, nie mów tak… — oburzył się Mamoru. Myśl o płaczącej Usagi wywoływała wręcz fizyczny ból w jego sercu.

— Przecież oboje wiemy, jak wrażliwa jest — Motoki wzruszył ramionami — i jaką beksą była, jak ją poznaliśmy.

— Nie mogę zaprzeczyć — cicho przytaknął Mamoru. Jednocześnie uśmiechnął się czule, wspominając wydarzenia sprzed lat. Chwilami nie mógł uwierzyć, że tyle czasu już minęło od momentu, gdy całkowicie przez przypadek spotkał Tsukino Usagi. Choć może to jednak nie był przypadek. W końcu łączyło ich coś więcej.

— Ty się nie śmiej tam pod nosem i lepiej mi tu odpowiadaj — burknął Yukito, opierając się łokciami na stole. — Kim jest ten cały Seiya i czemu Cię to w ogóle nie rusza?!

— Seiya i Usagi chodzili razem do klasy w liceum — zgodnie z prawdą odpowiedział Mamoru.

— Coś więcej… — ponaglał Yukito.

— Sprawdź sobie w internecie — roześmiał się Motoki — jak wpiszesz Kou Seiya to dowiesz się pewnie nawet co lubi jeść na śniadanie.

— Tak, fanki potrafią być przerażające — przytaknął Mamoru, przypominając sobie wszystkie historie, jakie opowiadała mu Usagi.

— Kou Seiya?! Ten Kou Seiya z Three Lights?! — Wykrzyknął Yukito.

— Hai — zgodnie przytaknęli pozostali, jednocześnie popijając swoje kawy.

— I wy tak spokojnie o tym mówicie? 

— A czemu nie? — Zapytał Mamoru. — Rozumiem okoliczności i w pełni ufam Usako. Nie wiem zatem…

Yukito wyciągnął przed siebie dłoń, uciszając tym gestem Mamoru.

— Furu, pytanie do ciebie — Yukito odwrócił się w stronę przyjaciela i utkwił w nim swoje ciemnobrązowe tęczówki — wyobraź sobie, że dzwonisz rano do Mako-chan, ona odbiera zaspana i pierwsze co robi, to wymawia moje imię… Yukito-kun… — Amasuka złożył dłonie, jednocześnie zmieniając głos na delikatniejszy.

Choć jeszcze przed chwilą wesoły uśmiech grał na ustach Motokiego, to teraz jego palce mocniej zacisnęły się na szklance.

— Moshi moshi, Yukito-kun… — Nie uzyskując odpowiedzi, Amasuka ponownie, wręcz teatralnie, zaprezentował sposób, w jaki Makoto miałaby odebrać telefon.

— Mówiłem ci już, że cię nienawidzę? — Mruknął Motoki i posłał przyjacielowi mordercze spojrzenie.

— Ha! Na samą myśl już jesteś zazdrosny, a to się nawet nie wydarzyło! — Yukito wyprostował się dumnie.

— Byłbym zazdrosny, no i co z tego? — Mruknął zirytowany Motoki.

— To, że ty nie masz prawa być zazdrosnym o Makoto. Skoro brak ci odwagi, żeby wyznać jej uczucia, to nie masz prawa być zazdrosnym — bezlitośnie oznajmił Yukito, jednocześnie przerzucając wzrok na Mamoru, który siedział po drugiej stronie stołu — ty za to, masz prawo być zazdrosny, a w ogóle nie jesteś. Obaj jesteście kretynami!

Yukito upił ostatni łyk kawy i głośno odstawił filiżankę.

— Spadam na zajęcia — oznajmił i nie czekając na odpowiedź, złapał za kurtkę i ruszył w kierunku wyjścia z Fruits Parlor Crown.

Motoki jedynie zazgrzytał zębami, a Mamoru w osłupieniu wpatrywał się w prawie pustą filiżankę, która stała tuż przednim.

 

— Seiya! Jak się czujesz?! — Usagi wbiegła do apartamentu Trzech Gwiazd niczym tornado. Zrzucając buty, wskoczyła w kapcie dla gości, a kurtkę zdjęła już w środku, posyłając ją celnym rzutem prosto na fotel. Choć była straszną niezdarą i w sporcie radziła sobie chyba jeszcze gorzej niż w nauce, to takie akrobacje od dziecka wychodziły jej idealnie. W domu zapewne mama Ikuko zaraz wytargałaby ją porządnie za ucho, ale tutaj mogła czuć się bezpieczna. Bo choć Rei mruczała coś pod nosem, gdy sama ściągała buty, to wiedziała, że Seiya by na nią nie nakrzyczał.

— Jak się czujesz? — W tempie błyskawicy znalazła się przy kanapie, na której pod kocem leżał muzyk. Nie pytając o zgodę odgarnęła mu grzywkę i położyła dłoń na czole. — Chyba znowu masz temperaturę! Jesteś strasznie gorący!

— To raczej ty masz zimne dłonie, Odango — powiedział Seiya, którego aż ciarki przeszły.

— Ach, wybacz! — Usagi cofnęła rękę. — Strasznie zimno dzisiaj!

— Zaraz zrobię ci herbatę — powiedział Seiya i zaczął podnosić się z kanapy.

— Pacjent musi leżeć! — Zarządziła Usagi. — Ja się wszystkim zajmę!

— Odpocznij Usagi-chan, zaraz podam napoje — powiedział Taiki i ruszył do kuchni razem z Ami, która po cichu zaoferowała swą pomoc.

— Seiya, kupiłam ci owoce! — Usagi z zapałem wyciągała pojemniczki z owocami, jednocześnie siadając wygodnie na kanapie, tuż obok Seiyi.

— Jakoś nie ma ochoty — mruknął brunet.

— Potrzebujesz dużo zdrowych witamin! — Oburzyła się Usagi. — Powiedz aaaa…

Seiya posłusznie wykonał polecenie, pozwalając się nakarmić.

— Pfff… — Prychnął Yaten i obrzucił bruneta pogardliwym spojrzenie. — Nie mogę na to patrzeć.

— Czyżbyś był zazdrosny? — Zapytała Minako, która usadowiła się na podłodze przy stoliku. — Też mogę cię nakarmić, jeśli chcesz.

— Lepiej pozwoliłabyś mi zaznać spokoju choć we własnym mieszkaniu — odburknął Yaten i ruszył do kuchni. Nie to, że miał ochotę na coś szczególnego, ale musiał się czymś zająć. Otwarcie drzwi lodówki było najlepszym, co przychodziło mu do głowy. Wchodząc do kuchni przystanął na chwilę, zerkając na zarumienione policzki Ami, która zdawała się dziwnie nerwowa.

Yaten jedynie wzruszył ramionami i skierował się prosto w stronę lodówki. Otworzył jej drzwi i lekko się o nie opierając, zaczął lustrować zawartość. Po chwili uśmiechnął się delikatnie.

— Puddingi się skończyły, skoczę do sklepu — to mówiąc zatrzasnął drzwiczki i szybko ruszył w stronę wyjścia. Wiedział, że jak pójdzie do swojego pokoju i spędzi tam cały dzień, to Taiki i Seiya będą mu wiercić dziurę w brzuchu i narzekać na jego brak kultury i szacunku do księżniczki Księżyca i jej strażniczek. Jeśli jednak wyjdzie do sklepu, to jak wróci wszyscy powinni zająć się już sobą. Wtedy poczęstuje ich puddingami, a po zjedzeniu pójdzie posprzątać i już nie wróci.

Plan idealny!

 

— Tadaima — powiedział Yaten, wchodząc do mieszkania.

— Okaeri — odpowiedział Taiki.

Yaten zajrzał w głąb mieszkania i zmarszczył brwi. Czemu tu było tak ciemno?

— Oglądamy film, siadaj z nami — powiedziała Rei.

Yaten postawił torbę z puddingami na stoliku i z zaciekawieniem spojrzał na ekran. Lubił oglądać filmy na tej planecie. Dodatkowo wiedział, że w czasie seansu nawet Aino będzie cicho, więc jeśli usiądzie gdzieś na uboczu, nie dość, że nikt mu nie będzie przeszkadzał, to jeszcze będzie miał kartę przetargową w dyskusjach z Seiyą i Taikim. W końcu był miły i spędzał czas z resztą!

— Kolejny genialny pomysł — pochwalił się w myślach i rozejrzał za miejscem.

Seiya i Usagi siedzieli na kanapie. A w sumie bardziej leżeli, bo Usagi zdawała się opadać coraz niżej. Minako siedziała w fotelu i zajadała popcorn z wielkiej miski, a Makoto i Rei rozsiadły się na dywanie tuż obok i popijały napoje przez słomki. Z drugiej strony stołu, również na podłodze, siedzieli Ami i Taiki. Mizuno narzucony miała na siebie błękitny koc, a jej oczy lśniły, odbijając w sobie blask telewizora. Yaten delikatnie zmarszczył brwi, mając wrażenie, że policzki Mizuno ponownie są zaczerwienione.

— Czyżby zaraziła się od Seiyi? — Zastanowił się srebrnowłosy, by po chwili samemu się skarcić. przecież to było niemożliwe. Głupota Seiyi chyba zaczynała mieć na niego zły wpływ.

— Co oglądamy? — Zapytał Yaten szeptem, podsuwając fotel bliżej Taikiego, uznając to za najbardziej dogodną pozycję.

— Spider-man’a — odparł Taiki szeptem, jednocześnie z ukosa zerkając na Ami. Miał nadzieję, że Yaten nie zauważył, jak Mizuno podskoczyła na swoim miejscu, na dźwięk głosu Yatena. Wiedział, że wpływ na to miała jego ręka, która ściskała jej drobną dłoń ukrytą pod kocem.

Taiki wiedział, że Mizuno się stresowała, ale nie umiał się powstrzymać. Tęsknił za Ami, nawet gdy była koło niego. Nigdy wcześniej nie czuł nic podobnego i miał wrażenie, że już z nikim innym miał tego nigdy nie poczuć. Im więcej spędzał czasu z Ami, tym mocniej za nią tęsknił. Im częściej jej dotykał, tym bardziej brakowało mu bliskości. Miał wrażenie, że tak właśnie działo się z człowiekiem, który był uzależniony. Nigdy nie potrafił zrozumieć alkoholików, narkomanów czy hazardzistów. Nie pojmował, dlaczego nie potrafią kierować się rozumem i odpuścić. Nie rozumiał, dlaczego nie potrafią przestać.

Teraz chyba ich zrozumiał. Zrozumiał, bo uzależnił się od Ami Mizuno. Już nie tylko pragnął jej bliskości. On wręcz jej potrzebował. Potrzebował jak powietrza, bo bez Ami Mizuno czuł, że się dusi. Dlatego teraz, nie zważając na niesprzyjające okoliczności, pewnie trzymał jej dłoń w swojej. Kciukiem czule gładził jej gładką skórę, ciesząc się tym szczęściem, które musiał ukrywać przed światem. Ukrywać jak pocałunek, który skradł w kuchni, chwilę przed tym, jak Yaten z niewiadomych przyczyn zapragnął zajrzeć do lodówki.

— Ach tak bym chciała, żeby Yaten pocałował mnie tak, jak Spider-man Marry Jane!!! — Minako rozłożyła ręce i zakręciła się dookoła na praktycznie pustym chodniku.

— W sensie w tej scenie, gdy on zwisał z góry, a ona stała na dole? — Zapytała ciekawie Makoto.

— Tak, wtedy w deszczu — przytaknęła Minako i spojrzała prosto w niebo.

— Już widzę, jak Yaten zwisa głową w dół w deszczu — prychnęła Rei — tak samo możliwe jak Usagi odnajdująca w sobie pasję do matematyki.

— Ej! — Oburzyła się Usagi. — Choć w sumie racja. — Dodała po chwili.

— Nic nie rozumiecie — westchnęła Minako i przyspieszyła kroku.

— To moja ulubiona wersja Spider-man’a, ale dawno jej nie oglądałam — zmieniła temat Makoto.

— Ja też! — Przyznała Usagi. — Shingo ostatnio był w kinie na tej takiej najnowszej, ale ja nie miałam czasu.

— Bo taka zapracowana byłaś — Rei przewróciła oczami. Już miała wspomnieć o potrzebie zorganizowania treningu, jednak to Minako odezwała się pierwsza.

— Usagi-chan — zaczęła Aino, odwracając się w stronę dziewczyn — co byś zrobiła, gdybyś była na miejscu Spider-man’a?

— W sensie? — Usagi przechyliła głowę na bok.

— Green Goblin porwał Marry Jane i ten wagonik i kazał Pajączkowi wybierać — przypomniała Minako — wybierzesz kobietę, którą kochasz, czy tych ludzi — Aino odegrała mini scenkę.

— A to — Usagi zorientowała się, o jaki fragment chodzi.

— Gdyby jakiś wróg porwał Mamoru i Seiyę i zrzucił ich w przepaść, to za którym byś skoczyła? 

Odgłos przejeżdżającej obok taksówki wypełnił ciszę, jaka nastała po pytaniu Aino. Wydawało się, że każda z dziewczyn w swojej wyobraźni odtwarza właśnie taką scenę.

— Eto… — mruknęła Usagi, nadal w zdumieniu trzepocząc rzęsami. Gdy tylko wyobraziła sobie, że jakiś wróg miałby znowu się pojawić i krzywdzić jej bliskich, łzy same napłynęły jej do oczu.

— Aino — mruknęła Rei, widząc zmianę wyrazu twarzy przyjaciółki.

— Gomen, gomen! — Minako pomachała przed sobą dłońmi. — Wiem, że to się nie wydarzy. Poza tym jesteś Eternal Sailor Moon i znając Ciebie tak szybko machałabyś skrzydłami, że złapałabyś obu, nim my zdążyłybyśmy dobiec.

Minako się roześmiała, a dziewczyny jej zawtórowały. Każda jednak zdawała sobie sprawę, jak sztuczny to był śmiech.

Setsuna zamknęła za sobą drzwi samochodu w kolorze złota i z uśmiechem pomachała na pożegnanie jego kierowcy. Delikatny rumieniec zagościł na jej policzkach, gdy zdała sobie sprawę, że zachowuje się jak nastolatka. Choć między nią a Kinoyo nie wydarzyło się nic szczególnego, to jej serce biło teraz wyjątkowo głośno. Nie wiedziała, kiedy to się stało, ale powroty do domu z nauczycielem matematyki i nauk ścisłych stały się dla niej czymś zupełnie naturalnym. W dni, w które Haruka kończyła o podobnej porze, wracała razem ze strażniczką wiatrów. We wszystkie pozostałe nie jeździła już jednak metrem, ale wracała razem z Kinoyo. Choć zazwyczaj się nie umawiali, to Kinoyo Mosuna zawsze jakoś magicznie znajdował się koło niej, proponując kawę lub obiad i odwożąc ją potem do domu.

Musiała przyznać, że bardzo lubiła te dni. Ogromną przyjemność sprawiały jej miłe konwersacje, jakie zawsze prowadziła z mężczyzną. Rozmawiali zazwyczaj o trywialnych i przyziemnych rzeczach, albo po prostu  o szkolnictwie, ale Setsuna nigdy się nie nudziła, a wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że czas w trakcie tych rozmów ucieka zbyt szybko, gdy ona miała ogromną ochotę go zatrzymać.

— Sets, opanuj się — Meioh klepnęła się w policzki, starając się powrócić do rzeczywistości. Odwróciła się szybko w stronę domu i już miała ruszyć w kierunku wejścia, gdy zauważyła światło wydobywające się z garażu. 

Westchnęła cicho i ruszyła przed siebie.

— Haruka — zawołała, chcąc zwrócić na siebie uwagę Tenoh.

Blondynka jednak nie odpowiedziała, nadal z zapałem polerując lśniący motocykl.

— Wiem, że nie jestem Michiru, ale jakbyś potrzebowała pogadać, to wiesz, gdzie mnie szukać — powiedziała wreszcie Setsuna, zdając sobie sprawę, że jej obecność tutaj jest zbędna.

Haruka słyszała oddalające się kroki Setsuny, a także skrzypnięcie drzwi, gdy Meioh weszła do domu.

Z głośnym westchnieniem rzuciła ścierkę na podłogę i tłumiąc krzyk, który chciał się jej wyrwać z piersi, złapała się za głowę. Ostatnio wszystko było nie tak. Wszystko! Tylko z jakiegoś powodu nie umiała wyjaśnić, co znaczy to „wszystko”. Miała wrażenie, że świat wokół niej wariuje, a ona razem z nim.

— Shimatta! — Przeklęła głośno i kopnęła pojemnik ze środkiem czyszczącym, który rozlał się na podłogę.

— Shimatta! — Krzyknęła znowu, a łzy frustracji zakręciły się w jej oczach.

Skąd wiedziała, co ma zrobić, skoro nie potrafiła zdefiniować czegoś, co jej zmysły i podświadomość rozumiały?

Coś było nie tak.

Czuła to w dźwiękach wiatru, czuła to w swoich snach, czuła to w swoim sercu.

Tylko, do cholery, o co chodziło?!

Przekręciła się na łóżku, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Ułożyła się na plecach i maksymalnie wyciągnęła ręce w stronę sufitu. W dłoniach trzymała otwartą mangę, ale kompletnie nie wiedziała, o czym jest. Od kiedy wróciła do domu, nie potrafiła znaleźć sobie zajęcia. Luna wyszła wcześniej na randkę z Artemisem i jeszcze nie wróciła. Usagi nie była jednak pewna, czy towarzystwo kotki by coś zmieniło. Ostatnio miała wrażenie, że zamykała się przed innymi. Szczególnie przed Luną, której nie chciała martwić.

Zdawała sobie sprawę, że jej kocia strażniczka od dawna bardzo się o nią martwiła. W pewnym momencie zaczęła więc ukrywać przed kotką część swoich zmartwień, chcąc, by ta żyła swoim życiem. W końcu jej związek z Artemisem nigdy nie należał do łatwych. Zarówno Luna jak i Artemis musieli poświęcać swoje życie, aby pełnić obowiązki, a Usagi zdawała sobie sprawę, że opieka nad nią i nad Minako nie była czymś łatwym. Zdecydowanie sama nie chciała by pełnić takiej funkcji.

— Wolałabym studiować matematykę, niż się sobą opiekować — mruknęła, odkładając mangę na stolik nocny — a tym bardziej nie chciałabym się opiekować Minako.

Próbowała się zaśmiać, ale nie był to szczery śmiech. Leżąc na boku podciągnęła kolana do piersi i objęła je dłońmi. Spojrzała w kierunku okna, zza którym szare chmury zaczynały przykrywać Tokio. Nie wiedziała, jak długo tak leżała, jednak teraz ciche skrzypnięcie drzwi przywróciło ją do rzeczywistości. Delikatne kroki i ostrożnie zamykane drzwi świadczyły, że na pewno nie był to Shingo. On wszedłby głośno, tupiąc i trzaskając i prawdopodobnie od razu mówiąc coś niemiłego. Aura, jaka wypełniła pokój, napawała za to Usagi poczuciem bezpieczeństwa. Nie czuła zatem potrzeby odwracania się. Leżała nadal na boku, wciąż wpatrując się w krajobraz za oknem.

Delikatne kroki ucichły, a Usagi poczuła ciepło osoby, która położyła się tuż obok niej. Tak znajomy zapach, będący połączeniem gardenii, lilii casablancki i sakury dotarł do niej i otulił niczym opiekuńczy uścisk. Usagi się nie odezwała. Nie potrzebowała słów, aby wiedzieć, że przyjaciółkę coś trapiło.

— Rei-chan — wyszeptała niepewnie.

Hino mruknęła tylko w odpowiedzi, jednocześnie zaciskając dłoń na pościeli w króliczki.

Przez kolejnych kilka minut nie padło między nimi ani jedno słowo. Usagi wiedziała, że Rei powie jej, dlaczego przyszła, tylko wtedy, gdy sama tego będzie chciała. Zresztą powody nie były ważne. Jeśli przyjaciółka jej potrzebowała, to ona była tu dla niej.

— Pokłóciłam się z Yuuichirou — powiedziała wreszcie Rei, a Usagi skinęła delikatnie głową. Tego się spodziewała. Rei często denerwowała się na Kumadę i wiele z tych razy po prostu na niego krzyczała. Tsukino podejrzewała jednak, że tym razem było inaczej.

Przekręciła się delikatnie na łóżku, aby położyć się twarzą w stronę przyjaciółki. Położyła swoją dłoń na jej dłoni i ścisnęła delikatnie, chcąc tym gestem przekazać jej całe wsparcie.

— Chyba mogłam z nim nie jechać do jego rodziny — powiedziała cicho Rei — mam wrażenie, że mylnie to odebrał.

— Uznał, że ma szansę, abyś go pokochała? — Zapytała Usagi, na co Rei mruknęła na potwierdzenie.

— Wkurza mnie, że to robi — powiedziała po chwili — przecież tyle razu mu powtarzałam, więc powinien już dawno zrozumieć.

— A może widzi coś, co ty na siłę starasz się ukryć? — Zapytała Usagi i spojrzała prosto w oczy przyjaciółki, w których kryły się tłumione łzy.

— Nic nie ukrywam — fuknęła Rei — cały czas mu powtarzam, że nie mamy szansy na szczęśliwy związek i żeby dał już sobie spokój.

Usagi zachichotała cicho, przez co Rei spojrzała na nią spod zmarszczonych brwi.

— Mówisz, żeby dał sobie spokój, a argumentujesz tym, że „nie macie” szansy, a nie tym, że go nie kochasz. — Zauważyła Usagi. 

— Pfff — prychnęła Rei. Wiedziała, że inni zazwyczaj brali Usagi za dziecinną, jednak wielkie serce i olbrzymie pokłady empatii potrafiły dostrzegać Usagi to, co dla innych było niewidoczne. — Nie chcę zaczynać czegoś, wiedząc, że będzie się to musiało skończyć.

— A dlaczego od razu zakładasz koniec? — Zapytała Usagi, nie rozumiejąc akurat tej część obaw przyjaciółki.

— Zawsze się kończy —odpowiedziała Rei i przygryzła wargę. Nie chciała mówić tego na głos, bo wiedziała, jak trudne byłoby to dla przyjaciółki. Jednocześnie jednak cieszyła się, że Usagi nigdy o tym nie myślała. Tak było lepiej. Nie chciała w żaden sposób wywoływać w przyjaciółce poczucia winy. W końcu sama tak tego nie odbierała. Wręcz przeciwnie…

Rei z całego serca chciała chronić swoją przyjaciółkę i księżniczkę. Chciała wypełniać swoją misję. Chciała chronić Ziemię i jej mieszkańców. Chciała stać na straży, aby inni mogli cieszyć się życiem. Pragnęła tego. Czuła taki obowiązek. Wiedziała, że do tego została stworzona.

Jednocześnie jednak nie chciała cierpieć. Bała się bólu. Może nie tego fizycznego, bo on stanowił część życia senshi. Taki ból dało się okiełznać i wyleczyć. Bała się jednak innego bólu. Bała się bólu, na który nie pomagały maści i opatrunki. Bała się złamanego serca. A dla niej miłość zawsze miała zakończyć się takim bólem. 

 — Jakoś nie byłaś taka pesymistyczna, gdy uganiałaś się za moim Mamo-chanem — wytknęła Usagi, za co została uszczypnięta w policzek.

— Po pierwsze, wtedy jeszcze nie był twój, a nawet raczej bardziej mój — powiedziała Rei — po drugie wtedy byłam jeszcze młoda i głupia, a po trzecie ten przykład tylko dowodzi mojej racji! Ten twój Mamo-chan złamał mi serce!

— Jakoś nie wyglądałaś na zdruzgotaną.

— Bo w sumie wcale go nie kochałam — Rei wzruszyła ramionami.

— Jednak z Yuuichirou jest inaczej — zauważyła Usagi.

— Skończmy z tym gamoniem — westchnęła Rei — nie chcę już dziś o nim słuchać.

— Hai, hai — przytaknęła Usagi i położyła się na plecach.

Dziewczyny nie mówiły nic więcej, jedynie leżały, słuchając grającego w pokoju radia. Muzyka wypełniała im czas, a zmieniające piosenki świadczyły o tym, że robi się coraz później. Blond loki opadły na policzek Usagi, gdy ta powoli zaczęła zasypiać. Oczy Hino również coraz częściej się przymykały, jednak była bardziej świadoma niż przyjaciółka. Na tyle świadoma, że usłyszała nową piosenkę zespołu 10Shi-ishi, która właśnie się rozpoczęła.

🎵

Pamiętam ciebie i mnie

 Zanim poznaliśmy nasze przeznaczenie 

Nigdy wcześniej nie szliśmy tą drogą 

Chociaż pragnęłaś szukać czegoś więcej 

Odłożyliśmy wszystko na bok 

Stawiając na szali naszą przyszłość 

Mógłbym powiedzieć, że to dzięki tobie 

Pokazałaś mi marzenie, w które weszliśmy 

Zobaczyłem niebezpieczeństwo na tej drodze 

Ale z tobą wszystko wydawało się być w porządku 

Bo gdy nadchodzi wieczór 

Jesteśmy jak ogień w deszczu 

Kiedy zaczyna się noc 

Nasze pragnienie leczy ból

 I marzenia, które dzielimy 

One nigdy nie znikną 

To przez miłość 

Stoimy tu dziś 

Jesteśmy jak ogień w deszczu 

Jak ogień w deszczu

Mamoru wracał do domu chowając się pod parasolką. Choć dni były już ciepłe, to wieczorny deszcz przynosił jeszcze ze sobą wspomnienia zimy, a Chiba dziś wyjątkowo mocno czuł jakiś chłód wnikający do jego wnętrza. Miesiąc temu miałby ochotę skakać i tańczyć, albo przynajmniej uśmiechnąć się na myśl o takim pomyśle, bo zdecydowanie nigdy by tego nie zrobił naprawdę. Ostatnio jednak czuł pewnego rodzaju smutek. Choć może smutek to za mocno powiedziane. Miał jednak poczucie pewnej pustki. Przystanął obok parku i przechylił parasol. Z nostalgią spojrzał prosto w niebo, które w całości pokryte było chmurami, nie przepuszczają na Ziemię nawet odrobiny księżycowego światła.

Westchnął tylko cicho i ze smutkiem opuścił głowę. Ostatnio miał wrażenie, że światło Księżyca było wyjątkowo daleko. Jakby sam Księżyc oddalał się od Ziemi.

— Chiba Mamoru, weź się w garść — pouczył sam siebie. Nie chciał, aby zmęczenie podsuwało mu do głowy dziwne pomysły. Księżyc nadal świecił jasno na niebie, a to tylko tokijczycy nie mogli go dziś zobaczyć.

Mimo tych racjonalnych tłumaczeń, coś w jego sercu zaciskało się boleśnie. W pewnym momencie jednak głośny śmiech oderwał go od tych rozmyślań, a wzrok Mamoru instynktownie skierował się w stronę źródła dźwięku.

Nieco dalej, tuż za wejściem do parku, dwie dziewczyny wystawiały twarze do nieba i kręciły się wesoło, jakby chciały złapać wszystkie krople, jakie spadały na ziemię. Długie, karmazynowe włosy unosiły się, podczas gdy ich właścicielka wirowała wesoło.

— Ach ta młodzież — Mamoru uśmiechnął się szeroko, a błogie uczucie ciepła rozlało się po jego ciele. Nie wiedział dlaczego, ale widok ten podziałał na niego kojąco.

— Aż miałem ochotę zatańczyć razem z nią — roześmiał się głośno i skierował swoje kroki do domu.

 

Mokre źdźbła traw łaskotały jej bose stopy, sprawiając, że śmiała się jeszcze głośniej. Nie pamiętała, co ją tak rozbawiło, ale czuła się szczęśliwa. Czerwona sukienka falowała z każdym jej ruchem, a długie włosy zaczynały kleić się jej do twarzy. Krople deszczu, które na nią spadały, były ciepłe, jak wiosenne słońce. A ona była szczęśliwa.

Jej drobna dłoń spoczywała w o wiele większej, męskiej dłoni, co przynosiło jej uczucie bezpieczeństwa i komfortu. Choć na co dzień była silną i niezależną kobietą, to jej serce skrycie także pragnęło miłości. Zdawała sobie z tego sprawę szczególnie w takich beztroskich chwilach jak ta.

Mocniej ścisnęła dłoń partnera, który tak pewnie prowadził ją w tańcu. Była szczęśliwa.

Była szczęśliwa. Prawdziwie szczęśliwa.

Nagle jednak, zamiast ciepłej i miękkiej męskiej dłoni, poczuła chłód zimnej i twardej stali. Ze strachem spojrzała w dół, zauważając rękojeść miecza, po której spływała krew. Jednocześnie poczuła, jak ziemia pod jej stopami staje się gorąca, a gdy spojrzała w dół, zorientowała się, że wszystko się pali. Dookoła niej, z każdej strony, widziała szalejący ogień.

Zabrakło jej powietrza…

Z przerażeniem otworzyła oczy, aby zobaczyć tak znajomy pokój w różowe króliczki. Na swoim ramieniu czuła ciężar głowy Usagi, a jej blond włosy łaskotały ją w twarz.

— To był tylko sen — powiedziała do siebie cicho, jednocześnie starając się uspokoić oddech.

Jesteśmy jak ogień w deszczu

Jak ogień w deszczu

Jak ogień w deszczu

Jak ogień w deszczu

Hej,

za sobą mamy kolejny rozdział. Długo zastanawiałam się nad piosenką, która może być użyta w przypadku Rei. Kompletnie nie miałam pomysłu. Kilka podpowiedzi udzieliła mi Seiusa i jestem za to ogromnie wdzięczna. Wybór miał paść na coś innego, ale moje lenistwo przy wpisywaniu tytułu pozwoliło mi przypomnieć sobie jeszcze o tej piosence. Choć może nie było to coś, co mi dokładnie pasowało melodyjnie, to słowa dały mi pewną inspirację. Dlatego finalnie, dosłownie w ostatniej chwili, zmieniłam piosenkę. Zobaczymy, czy będzie to dobra decyzja.

Wybierając zapach, jakim miałaby się otaczać Rei, kierowałam się nutami zapachowymi perfum dla Sailor Mars.

Sailor Mars marki Primaniacs to kwiatowe perfumy dla kobiet z 2020 roku. Nutami głowy są Galbanum, Gardenia, Lilia Casablancka i Róża; nutami serca są Kwiat japońskiej wiśni i Rumianek; nutami bazy są Bursztyn, Cedr i Drzewo sandałowe.

Szczególnie spodobała mi się lilia casablancka ze względu na skojarzenie do historii Rei .



Wspominałam już kiedyś, że lubię filmy Marvela. Obejrzałam wszystkie filmy do końca III MCU. IV MCU już mi idzie gorzej, ale mam nadzieję, że w przyszłości je nadrobię. Jeśli zaś chodzi o samego Spider-man’a, to jeszcze jako nastolatka uwielbiałam film z 2002 roku i historię Petera i Marry Jane. Późniejsza wersja, The Amazing Spiderman kompletnie mi nie podeszła, ale za to już Spiderman z ekipy Avengers ponownie pozwolił mi polubić te filmy. Nie zmieniło to jednak mojej miłości do tej pierwszej wersji, którą tak lubiłam lata temu. Od dawna miałam ochotę nawiązać do kultowej sceny pocałunku. Gdy jednak zaczynałam planować Eternal przypomniałam sobie jeszcze o scenie wyboru, jaki narzucił Green Goblin. Wtedy uznałam, że taki wybór to dokładnie coś, czego musi dokonać Usagi. Bo choć realnie nie staje w zagrożeniu życia i śmierci Seiyi i Mamoru, to na szali jest życie Chibiusy. W końcu to córka Mamoru. Dla tych, którzy nie znają Spider-man’a, zamieszczam kadr ze sceną pocałunku oraz pięciominutowy filmik ze sceną z filmu.


 Dla tych, którzy nie znają Spidermana, zamieszczam kadry ze sceną pocałunku oraz pięciominutowy filmik ze sceną z filmu

Do następnego!

Opublikowane przez Kibo No Hoshi

Ohayō! Jestem dziewczyną zakochaną w Japonii, która uwielbia Sailor Moon! Dlatego na moim blogu znajdziesz tylko wpisy o tej tematyce. Uwielbiam Starlights, dlatego niech Cię nie zdziwi, że to oni będą się tu pojawiać. Moje ulubione pary to Usagi&Seiya, Minako&Yaten, Ami&Taiki i oczywiście Haruka&Michiru. Podążam głównie za fabułą anime lat 90' ale nawiązuję również do mangi.

7 myśli w temacie “The Eternal Love – Moonrise 40

  1. Och, jak ja uwielbiam to opowiadanie. I Ciebie, droga Kibo-chan, a może Hoshi-chan? 😉 Po pierwsze primo – Yukito jest super. Już go lubię 😉 Mimo, że Mamo-chan jest pewny swojej Usako, to może kolega jednak zasiał jakieś małe ziarenko niepewności? Kolejne – i tu się uśmiałam – geniusz Yatena 😀 taki był dumny z siebie! ale nie skumał najważniejszego faktu 😉 choć prawie przyłapał Taikiego i Ami 😉 Po trzecie primo, Minako chyba zabiła ćwieka Usagi… Niby tylko głupie pytanie, a jednak… Znając Usagi – pewnie poświęciłaby swoje życie, by ratować ich obu… BO PRZECIEŻ KOCHA ICH OBU, C’NIE?! 😉 Fajnie, że udało się też wspomnieć o Outerkach, zakochanej Setsunie i biednej Haru – oj, chętnie bym ją przytuliła 😉 Czekam na rozwinięcie jej historii, mega mnie ciekawi co wymyśliłaś. Dla mnie dzisiaj wygrywa Yaten, ale scena między Usagi a Rei była rozczulająca. Wspaniale, że udało Ci się wrzucić kolejny rozdział 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dziękuję 🥰 i przyznam, że też się cieszę że się udało. Co do Yukito to on jakoś zyskał sympatię, mimo iż w sumie nie był w ogole w planach tego opowiadania 😅 nadałam mu przypadkowe imię i przypadkowy wygląd tylko żeby scena wyglądała bardziej realnie. A się okazało, że ludzie zaczęli go lubić. No i przez te komentarze zaczęłam go jednak uwzględniać bo bywa pomocny, ale zaczynam też go lubić 😅
      Mamo-chan zaczyna coś odczuwać, ale pytanie na ile to zrozumie lub na ile się z tym zgodzi 🤷 Usagi to Usagi, chciałaby ratować wszystkich, ale czy może to zrobić? Czasem należy dokonać wyboru i Minako dała jej to do zrozumienia. Przypadkiem? Specjalnie? 🤔
      Jeśli chodzi o Haru to czy jej wątek będzie dla Was ciekawy, to nie wiem. Jednak choć kocham Michi i Haru to w pewien sposób „są nudne” – kochają się i stoją ramię w ramię. Co tu więcej pisać? Dlatego musiałam poszukać czegoś innego, czego jeszcze nigdy dla nich nie robiłam.
      Jeśli chodzi o Rei to bałam się, że tak jak w anime zostanie odebrana jako ta zła, więc potrzebowałam trochę ją złagodzić i pokazać to inne oblicze. W końcu często ten, kto wydaje się najtwardszy, w rzeczywistości jest tylko osłonięty wysokim murem.
      A Yaten to Yaten. Już się zaczynam zastanawiać czy to opowiadanie U&S czy Yaten i spółka bo ostatnio mam wrażenie, że komentarz bez Yatena to komentarz stracony 😅 tu specjalnie było go mało a i tak wygrywa 🤣

      Ps. Kibo? Hoshi? Mi bez różnicy 😅 zakładając konto byłam za Hoshi, ale teraz przyzwyczaiłam się do Kibo 😅

      Polubienie

      1. No Kibo, bo pierwsze. Hoshi bo ostatnio dużo o Gwiazdach 😉
        Na wątek Haruki czekam, bo właśnie przez to, że u niej i Michi jest stabilnie, to myślę, że historia będzie bardzo nieoczywista.

        Polubione przez 1 osoba

      2. Ha, mam taką nadzieję! Zresztą zaraz muszę się zabrać za start tego wątku, bo to już jego pora. Teraz w ogóle zacznie mi się tyle rzeczy nakładać, że chyba przestanie być spokojnie 🙈

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij